Zyskuje coraz większą popularność nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. Od Francji po Holandię, Niemcy, Austrię czy też Skandynawię. To ostatnie budzi największy szacunek, ponieważ meble do kuchni zamawiają u niego ludzie związani ze szwedzką Ikeą. „Chyba cenią nas bardziej, niż swojego pracodawcę” – uśmiecha się gryfiński projektant.
Bartosz Matławski projektuje kuchnie od lat. I choć ma do dyspozycji ekipę montażystów, sam niejednokrotnie zajmował się montażem u klienta. Coraz częściej zwracają się do niego Skandynawowie, a konkretnie mieszkańcy szwedzkiego Älmhült. To tu powstał w 1958 został otwarty pierwszy dom handlowy IKEA. Tymczasem ludzie, którzy mocną są związani ze znanym na całym świecie producentem mebli, coraz częściej pytają gryfinianina o… możliwość zaprojektowania dla nich i zbudowania im kuchni. Jak to możliwe? Rozmawiamy z Bartoszem Matławskim, któremu pracownicy Ikei kłaniają się i u którego zamawiają dla siebie meble.
Byłeś w jaskini lwa. Projektujesz dla mieszkańców Älmhült kuchnie. To rzecz wyjątkowa, przecież to miasto to kolebka Ikei.
– To prawda, właśnie w Älmhült powstał pierwszy sklep z meblami Ikei. Do dziś jest wyjątkowo traktowany przez meblowego giganta. I nie ma się co dziwić, chyba każdy pamięta o swoich korzeniach. Czy Älmhült to jaskinia lwa? Nie wiem. Ale rzeczywiście mam coraz więcej klientów w tym miasteczku, nie są to przypadkowi ludzie, ale często osoby od lat związane z Ikeą, w tym jej pracownicy.
I to mnie dziwi…
– … ale dlaczego dziwi?
Ikea jest tania, a przy tym osoby z nią związane, mniemam, że mogą liczyć na dodatkowe rabaty.
– Rabaty to nie wszystko. Niektórzy wolą zapłacić nieco więcej, by zyskać na jakości.
Meble z Ikei są złe?
– Tego nie powiedziałem i nie chciałbym rozmawiać o Ikei. Po prostu kupując gotowe meble, trzeba się godzić z pewnymi systemowymi rozwiązaniami. Jeśli ktoś chce kupić zwykłą kuchnię, postawić ja na prostej ścianie w jednej linii, to zapewne będzie mógł wybierać w propozycjach. Producentów na rynku jest wielu. Proszę jednak pamiętać, że każda kuchnia jest inna.
Inna? To brzmi tak, jak gdyby każdy budynek był inaczej budowany, ale przypuszczam, że nie chodzi o samą architekturę budynków.
– Dokładnie. Oczywiście same wnętrza kuchenne bywają różne, metraż, umiejscowienie okna, krat wentylacyjnych, przyłączy hydraulicznych i elektrycznych. I nie można naturalnie zapomnieć o tym, ze każdy użytkownik kuchni ma inne potrzeby. Inne kuchnie chcą osoby, które mało gotują, a inaczej, które w kuchni spędzają mnóstwo czasu. Funkcjonalność to najważniejszą rzecz.
Mówisz o funkcjonalności… klienci wiedzą, czego chcą gdy do Ciebie przychodzą?
– Z tym bywa różnie. Chyba każdy projektant kuchni powie to samo: niektórzy klienci są świadomi, inni żyją marzeniami o pięknych meblach, ale zapominają, że z tej kuchni kiedyś ktoś będzie korzystał. Na szczęście dzisiejsze możliwości techniczne pozwalają estetycznie zabudować kuchnię, a przy tym zrobić z niech prawdziwe królestwo dla fanów gotowania.
Mimo wszystko wrócę do Ikei. Zastanawia mnie to, że osoba pracująca w Ikei i mająca łatwy dostęp do mebli, szuka projektanta aż w dalekiej Polsce.
– Tak to czasami bywa. Mam znajomych, którzy pracowali robiąc kebaby, a którzy nigdy tego kebaba w swoim punkcie fast food nie zjedli. To się zdarza i to wcale nie tak rzadko. I od razu odpowiem na kolejne ewentualne pytanie… nie chodzi o jakość mięsa do kebaba ani o jakość mebli.
A więc o co?
– Trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że to pewnego rodzaju ucieczka od trudów dnia powszedniego. W przypadku mebli i moich zleceń w Älmhült, to chyba tutaj chodzi o ten właśnie system oferowany przez meblowego giganta. Meble u niego kupisz, owszem, ale sam musisz je złożyć?
To aż taki problem?
– Można zrobić zdjęcie telefonem, żeby mieć pamiątkę, ale można też pójść do zawodowego fotografa. Można sobie samemu zaprojektować wizytówki, ale jeśli chcemy wyrafinowania i dbałości o każdy szczegół, włącznie z czcionką, to idziemy do grafika. Jeśli chcemy, by nasze meble kuchenne nie rozleciały się po kilku miesiącach, angażujemy profesjonalnych montażystów. Ci wiedzą, jakich wkrętów użyć, w jakiej kolejności składać każdy element mebla, jak go dociąć do odpowiedniego wymiaru, jak prawidłowo zamontować front na zabudowywaną lodówkę czy też zmywarkę.
W montażystach tkwi więc sukces?
– W nich także. Wszystko zaczyna się od pomiarów, rozpoznania oczekiwań klienta, dobrego projektu, umiejętnego odczytania projektu przez stolarza docinającego dany mebel pod wymiar, a później w dobrym montażu przy użyciu profesjonalnych narzędzie. Bo nawet samo docięcie blatu może być dobre lub złe. Docięcie listwy wykończeniowej może być prawidłowe lub fatalne. Jak w każdym fachu, trzeba się na swojej pracy znać i wykonywać ją z szacunkiem do klienta.
I tak się zdobywa serca Szwedów, którzy pracują jak mówisz u meblowego giganta, a zamawiają polskie meble?
– Myślę, że te zlecenia to wiele elementów, które złożyły się w całość. Po pierwsze rzeczywiście mamy dobrą opinię jako salon kuchni i mimo, że mamy siedzibę w Gryfinie, małym mieście, to jednak klienci z metropolii do nas trafiają, także zza granicy. Po drugie, jesteśmy kreatywni, zrobiliśmy już setki różnych kuchni, co daje nam coraz większe doświadczenie w poszukiwaniu nietuzinkowych rozwiązań. Po trzecie, Polska to jeden z największych w Europie producentów mebli. Produkty naszych rodzimych firm są cenione nie bez powodu. To tylko Polacy, którzy mają naturę malkontentów, narzekają, ale w rzeczywistości nasze meble są cenione za jakość wykonania, trwałość, design. I jeśli dołożymy do tego dobrych montażystów, pracowitość Polaków, to mamy efekt w postaci zleceń chociażby w Szwecji. Skupiliśmy się na Älmhült, ale przecież kuchnie budujemy aż po Francję. Klientów mamy w całej Europie, bo jesteśmy w swojej branży dobrzy.