Już dziś niełatwo jest zauważyć wróble w Szczecinie. Niebawem mogą one całkowicie zniknąć z miejskiego pejzażu. To będzie wielka strata, ocenia ornitolog, Dominik Marchowski. Jest to lokalny objaw masowego zjawiska – utrata różnorodności biologicznej. Globalne wymieranie gatunków w wyniku działalności człowieka przyspiesza i jest przez naukowców porównywalne z wielkimi epizodami w dziejach ziemi jak np. koniec ery dinozaurów. Ma to kluczowe znaczenie również dla przetrwania człowieka, a wróbel to tylko jeden z tysięcy przykładów.
Im szybszy rozwój miasta, tym mniej wróbli. Te niewielkie, ale pożyteczne ptaki szybko giną ze szczecińskiego biosystemu. Dlaczego? Jak tłumaczy znany w regionie ornitolog, Dominik Marchowski, duże znaczenie mają obecne zmiany siedliskowe wróbli. Wróble zaczęły ginąc w mieście, kiedy weszły w życie nowe normy izolacji termicznej budynków. Niestety modernizacja budowli to często zamykanie wszelkich szczelin, w których jeszcze niedawno swoje gniazda miały wróble.
– Termomodernizacja prowadzona jest na szeroką skalę, ale w tym wszystkim brak jest działań kompensujących – tłumaczy Dominik Marchowski. – Czyli takich, w których po termomodernizacji znajdą się miejsca dla wróbli i dla innych ptaków, takich jak sztandarowy jerzyk – dodaje.
Zwiększa się też estetyka. Bardziej dbamy o porządek.
– Brak zwierząt gospodarskich takich jak konie i kury także ma znaczenie. Kiedyś były powszechne w miastach, a wróble żerowały na pokarmie dawanym tym zwierzętom. Teraz wszystkie resztki pokarmowe trafiają do plastikowych worków niedostępnych dla wróbli – wyjaśnia ornitolog.
Zaniechano również uprawy ziemi na obrzeżach miasta. Działek ogrodowych jest coraz mniej, częściej też niż przed laty kosimy trawniki, co oznacza, że ptaki mają mniej nasion, a one są istotnym składnikiem pokarmu wróbli.
Mniej wróbli, więcej kleszczy?
Panuje też teza, że mniejsza liczebność wróbli przekłada się na większą ilość owadów. Dominik Marchowski jest ostrożny w łączeniu tych dwóch faktów. Jak wyjaśnia, głównym pokarmem dla wróbli są ziarna. Przyznaje natomiast, że jeśli wróblowi pojawi się przed dziobem owad, albo budzący trwogę kleszcz, to wróbel go zje.
– Szczególnie w okresie lęgowym wróble stają się nieco bardziej drapieżne, jedzą więcej owadów, czy też pajęczaków takich jak kleszcze – tłumaczy ornitolog.
Coraz mniejsza ilość wróbli to także zasługa coraz częściej pojawiających się w mieście srok. Te ptaki nierzadko wyszykują gniazda wróbli i wybierają z nich pisklęta.
To wszystko sprawia, że w naszym mieście zauważalny jest ubytek bioróżnorodności.